Piotr Słowikowski
Dziennikarz, publicysta, komentator
Recenzje
1984-03-18
Opowieść o Janie Sztaudyngerze
 
Podtytuł filmowej opowieści, której autorem jest Piotr Słowikowski brzmiał: „fraszką, wierszem, wspomnieniem”. I tak właśnie było w owe pół godziny prywatnego spotkania z naszym przednim fraszkopisarzem, którego pisanie radość i mądrość przynoszące podobne było stylowi życia, jakiemu hołdował. Takie to rzadkie, że prawie nieprawdopodobne. A jednak! To harmonijne współbrzmienie tworzenia i istnienia narzucało się w czasie projekcji i cieszyło. „Wspomnień, pożądań, przeżyć i przemarzeń nitki. Jak w sieci ryba – tak w nich człowiek wszytki”. Tak brzmi dwuwiersz nazwany przez poetę odnalezioną fraszką Kochanowskiego.
Człowiek wszytki… Jego konterfekt malowały liryczne ballady, wiersze satyryczne, fraszki, wspomnienia najbliższych: żony, córki, syna i profesora Juliana Aleksandrowicza, któremu w przeddzień swego odejścia, jakby to on chciał pocieszyć świadomego stanu rzeczy lekarza, poeta powiedział: „Gdy przyjdzie śmierci mojej dzień. To odpoczniemy – ja i mój cień”. Miał też Jan Sztaudynger i na tę ostatnią życiową okoliczność życzenie specjalne: „A kiedy do mnie przyjdzie ta z kosą, Niech będzie piękną, jasną, bosą”. Na ekranie a tle udatnie recytowanych wierszy i fraszek było więc wiele urodziwych dziewcząt, zmysłowych rysunków Mai Berezowskiej, która ilustrowała jego tomiki oraz górzystych polskich pejzaży, które tak ukochał. Było również sporo starych, rodzinnych, ewokujących wspomnienia fotografii. Poeta, satyryk, wyborny znawca teatru lalkowego. Autor tomików Dom mój, Kantyczki śnieżne, Rzeź na Parnasie, Ballady i fraszki, Marionetki, periodyku „Bal u lal” – poświęconego polskim i obcym doświadczeniom teatrów lalkowych. „Lalki – mówił poeta – uszczęśliwiają dziecko, bo głupie i mniejsze od niego, dają mu okazję do mądralowania” –jakże to trafne spostrzeżenie. Zaś nas, jego wiernych czytelników, uszczęśliwia jego życiolubne, skrzące się dowcipem, po mistrzowsku zwięzłe pisanie, które okrasiło polski język potoczny, dodając mu dowcipu i poloru.
Na jednym ze spotkań czytelnik zarzucił poecie, że fraszek politycznych czyta zbyt mało. Odpowiedział mu krótko: „Umówmy się jak dobrzy sąsiedzi. Ja będę czytał, a pan posiedzi”. Zabawne? Tak. Ale nie bardzo. Zwłaszcza gdy się wie, że w latach pięćdziesiątych przez 7 lat nie ukazał się ani jeden tomik Jana Sztaudyngera, zaś w antologii satyry polskiej nie umieszczono ani jednego wiersza poety. Trudno w to uwierzyć? Ale tak było. Zabrakło miejsca dla najprzedniejszego z polskich fraszkopisarzy. On zaś na to: „Nie ma mnie w antologii stu trzydziestu trzech. Jaki to dla niej, nie dla mnie pech”. Układacze etapowych antologii widać nie wiedzieli, że: „Nie zawsze trzeba mieć za drania tego co jest innego zdania” i że Jan Izydor Sztaudynger obdarzony przez naturę talentem i charakterem nie jest podobny tym, o których pisał: „Modli się pod figurą, wszystko jedno pod którą”. Film Piotra Słowikowskiego przesycony był swoistym Sztaudyngerowym klimatem: liryzmem, ironią, humorem, radością życia. Ale także dojmującą melancholią spowodowaną faktem, że nie ma już wśród nas poety, który dziś miałby lat 80, a jeśli się zważy, że wedle profesora Aleksandrowicza choroba jest stanem duszy, to osobowości tego wymiaru powinny żyć wiecznie. Aby jednak nie wpadać w niezgodny z duchem poety ton elegijny, przypomnijmy sobie i innym ku przestrodze taką np. fraszkę: „Jeszcze dzień, jeszcze chwilka i koniec motylka”.
 
Alicja Iskierko
„Ekran”
 
 
 
 
 
 
1988-06-25
Laury za Białą broń
 
Seriale telewizyjne opowiadające o historii nigdy nie były mocną stroną naszych twórców. Przełomu dokonał dopiero łódzki dziennikarz Piotr Słowikowski. Zrealizowany przez niego 9-odcinkowy film o Białej broni przyjęty został z ogromnym zainteresowaniem. Badania OBOP wykazały, że serial ten zgromadził przed telewizorami niemal dwukrotnie więcej widzów niż głośny i powszechnie chwalony Jedwabny szlak.
Doceniło ten fakt kierownictwo telewizji. Niedawno Piotr Słowikowski odebrał przyznaną mu przez przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji nagrodę za walory poznawcze i interesującą formę Białej broni. Nagrodę otrzymali również, mający duży wpływ na kształt filmu, wybitny historyk i znawca białej broni prof. Andrzej Nadolski oraz jeden z najwybitniejszych polskich szablistów – Wojciech Zabłocki.
- Szczególnie wiele – mówi Piotr Słowikowski – zawdzięczam prof. Nadolskiemu. Przyjęta przez nas formuła, według której miał on prowadzić wykład skierowany do aktorów biorących udział w filmie, sprawdziła się znakomicie. Podejmowane przez profesora tematy przyjmowane były z ogromnym zainteresowaniem słuchaczy już na planie, co było dla nas najwymowniejszym sprawdzianem. Uchylając nieco kulis, muszę dodać, że profesor był dobrym duchem tego filmu; zawsze pogodny, dbający o dobry nastrój i atmosferę, z wyrozumiałością znoszący wszelkie przeciwności. A oto co mówi prof.. A. Nadolski: - Jeśli uda się przedstawić historię w sposób atrakcyjny – a to właśnie zrobił reżyser tego filmu – to zawsze będzie ona z zainteresowaniem przyjmowana przez widzów czy słuchaczy. Na to przyjęcie dodatkowo wpływa efektowny element, który się wprowadza do tej opowieści. W tym wypadku była nim właśnie biała broń. Jej użycie znakomicie demonstrował Wojciech Zabłocki, będący – jak się okazało – nie tylko wyśmienitym praktykiem, ale i znawcą jej dziejów.
 
Juliusz Cyperling
 
„Dziennik Łódzki”
Piotr Słowikowski - Dziennikarz, publicysta, komentator
Życiorys
O twórcy
Recenzje
Wywiady
Twórca o sobie