Lucyna Owsińska - piosenkarka
Lucyna Owsińska
Piosenkarka
Twórca o sobie
ID-002378.doc
 
1976-MM-DD
Nasze rozmowy z Lucyną Owsińską i Jackiem Lechem
 
Pianino, na nim stosy nut, listów i maskotek. Gitara. Na słomianej macie zdjęcie Lucyny i Jacka, wpięte imienne znaczki uczestnictwa w festiwalach (Opole, Sopot, Soczi), Targach Estradowych, programach telewizyjnych (Zastaw się – nie postaw)… Przytulny pokoik w mieszkaniu rodziców Lucyny.
- Na pewno nie mogła pani dłuższy czas nas zastać – zaczęła Lucyna. Jesteśmy ostatnio bardzo zajęci: koncerty, nagrania, spotkania. Nie potrafimy rezygnować – wiemy, że na nas czekają, chcą nas usłyszeć, ujrzeć. Dziś, aby nie spóźnić się na spotkanie z panią, zatrzymaliśmy… wóz milicyjny, prosząc o podwiezienie. O taksówce o tej porze trudno nawet marzyć.
- Z przyjemnością opowiemy o sobie, naszej pracy, planach Czytelnikom „Synkopy” – wtrąca Jacek. Dobrze znamy wasze albumy, oceniamy je bardzo wysoko, gdyż są naprawdę znakomite pod każdym względem, co stwierdzamy nie od dziś. Cieszę się, że będę miał wywiad w „Synkopie” razem z Lucyną.
- A zatem kto zacznie pierwszy?
Lucik, udzielam ci głosu.
- Dziękuję ci. No cóż? Zacznę chyba od początku. Miłośnicy piosenki znają mnie bowiem zapewne tylko z „Pro-Contry”? A nim do śpiewania w tym świetnym zespole doszło, kosztem wielu wyrzeczeń, nawet snu i wypoczynku, kształciłam się w szkole muzycznej, niezależnie od technikum włókienniczego, do którego uczęszczałam. Zajęcia nierzadko na siebie się nakładały. „Jak ja je łączyłam – dziś sama już nie wiem. A odbyłam i obowiązującą praktykę w zakładach włókienniczych, i nie powtarzałam klas. Zdobyłam dyplomy w obu szkołach. W 1970 r. – jako amatorka – wzięłam udział w Festiwalu Piosenkarzy i Zespołów w Jeleniej Górze, zdobywając II nagrodę w kategorii solistów. Wówczas B. Sołtysik zaproponował mi współpracę z „Pro-Contrą”, w którym to zespole śpiewałam pięć lat! W 1972 r. braliśmy udział w Spotkaniach Wokalistów Jazzowych, i choć śpiewałam z zespołem, otrzymałam wyróżnienie indywidualne. No, ale pięć lat – to dostatecznie dużo na praktykę. Nauczyłam się wiele, a tęskniłam do występów solistycznych, do samodzielności. Zaryzykowałam, opuściłam zespół i – wygrałam. 1 stycznia 1975 r. występuję jako solistka z „Nową Grupą” Jacka Lecha. Start zaczęłam trzema piosenkami, gdyż więcej ich w swym repertuarze nie posiadałam. Nadszedł jednak i dla mnie szczęśliwy dzień. Wzięłam udział w II Targach Estradowych jako „nowa twarz” piosenki polskiej. I ta „twarz” została wysoko oceniona – otrzymałam główną nagrodę – „Czterolistną Koniczynę”. Wydano mi z dnia na dzień małą płytkę i wówczas dopiero uwierzyłam w siebie, w swoje możliwości i siły. Otrzymałam wiele propozycji koncertowych, nagraniowych, a także i piosenek. Zaczęłam poważnie pracować nad poszerzeniem mego repertuaru.
- Lucyna to tak ładnie i prosto opowiedziała. Cóż mogę powiedzieć o sobie – trapi się Jacek. Zacząłem śpiewać daleko wcześniej od Lucyny, a przecież na II Targach odbył się mój estradowy come back! Wypadek samochodowy odsunął mnie na wiele miesięcy od estrady i życia artystycznego. Byłem krok od śmierci, złamałem fatalnie kręgosłup, przepowiadano mi trwałe kalectwo… Miałem czas na przemyślenie wielu spraw i rzeczy. W najgorszych dla mnie chwilach, byli przy mnie moi serdeczni, wierni przyjaciele, którzy nie tylko mnie pocieszali, ale pisali dla mnie piosenki, wierząc, że przezwyciężę wszystkie trudności i na estradę wrócę. To właśnie dodało mi sił i chęci do życia… Wziąłem udział w Targach i odniosłem sukces. Otrzymałem znakomite recenzje, zostałem zaakceptowany przez menadżerów i przez publiczność łódzką jako nowy łodzianin! Byłem już po ślubie z Lucyną i zamieszkałem u niej w Łodzi, w mieszkaniu jej rodziców.
- No właśnie: gdzie i kiedy poznaliście się?
- W Koszalinie, w maju 1973 roku. Występowaliśmy wspólnie na koncertach, po których chadzaliśmy na wieczorne spacery – mówi Lucyna,. Była piękna, ciepła, wiosenna pogoda. Pachniały bzy. Było tak romantycznie, tak dobrze… Zakochaliśmy się, postanowiliśmy się pobrać, i właśnie zdarzył się ten tragiczny wypadek Jacka. Noce i dnie siedziałam w szpitalu, drżąc o jego życie. Niewiele brakowało, by zamiast weselnej, włożyłabym żałobną suknię… Młodość zwyciężyła, lekarze dopomogli, kryzys minął, mogłam więc jechać na występy do ZSRR, spokojna, że najgorsze za nami. Pisałam, dzwoniłam, niepokoiłam się – a gdy wróciłam, zastałam Jacka już w domu, co prawda w gipsowym gorsecie, ale już pewna, że kaleką nie zostanie. Ślub nasz odbył się 3 sierpnia 1974 r. w Bielsku Białej, gdzie mieszkał Jacek wraz ze swoimi rodzicami. Po ślubie każde z nas pojechało jeszcze w różne strony, lecz na „Sylwestra” Jacek przyjechał do mnie do Berlina, gdzie występowałam, i odtąd jesteśmy już razem…
- Odnosicie wspaniałe sukcesy, wasze piosenki są stale na listach przebojów, dużo koncertujecie, nagrywacie… Czy nie ma „cieni” w waszym artystycznym żywocie?
- Są. Ja powiem o nich, choć dotyczą Lucyny. Wnet po Targach, piosenka przez nią śpiewana: „Czy ci ze mną dobrze” znajdowała się na drugim miejscu Radiowej Listy Przebojów, rywalizując z moją: „Warszawa jest smutna bez ciebie”. To był ogromny nasz sukces. I nagle piosenka Lucyny znika z listy przebojów. Co się stało? Otóż ktoś z „szefów od rozrywki” dopatrzył się w piosence… pornografii! Jako żywo, nic z pornografii w niej nie było. No, ale szef kazał – piosenkę usunięto z listy i w ogóle wycofano ją z programu. Żal, wielki żal, mogła się stać wielkim przebojem. Lucyna miała ją śpiewać w Opolu… Oto ten wielki „cień”, o który pani zapytała.
- Jestem optymistką – mówi Lucyna. Wierzę w sukcesy, w siebie, w Jacka, w nas. Pierwszy sukces odniosła, decydując się opuścić zespół, drugi – na Targach, teraz – nagrywając swój longplay i śpiewając na koncertach. Wierzę, że będą dalsze, a wiem, że można je osiągnąć wyłącznie pracą. I nie – ot „taką sobie” lecz bardzo wytrwałą i systematyczną.
- I ja wierzę w sukcesy, które nas czekają, gdyż wierzę w pracę. Moje dotychczasowe największe sukcesy – to I nagroda i wykonanie Mszy beatowej Katarzyny Gärtner. Sukcesem jest moja piosenka „ Dwadzieścia lat, a może mniej”. No, a gdybym tak otrzymał „Złotą Płytę”?
- Życzymy jej serdecznie! Co w planach?
Praca, jeszcze raz praca, udział w Targach, dużo koncertów zagranicznych (ZSRR, Włochy, z Piotrem Figlem w RFN), krajowych, udział w festiwalu w Opolu i Kołobrzegu, no i trochę odpoczynku. Mamy w tej chwili dwa domy: „pracy” w Łodzi i „wypoczynku” w Bielsku Białej. W obu chcemy sobie pomieszkać, by rodzice nasi nie zapomnieli, że mają dzieci. A będzie i trzeci. Już mamy przydział na własnościowe M-4. Czeka więc nas przeprowadzka, meblowanie się, zagospodarowanie się…
- Chcemy podziękować, mówi Lucyna – naszym licznym sympatykom za wszystkie, tak bardzo wzruszające i sympatyczne, dowody pamięci.
- Członkom Klubu Miłośników Piosenki – dodaje Jacek – wszystkim czytelnikom „Synkopy”, całemu zespołowi redakcyjnemu przesyłamy wiele serdeczności, pozdrowień, ucałowań… Zapraszamy na koncerty, zaś w dowód ogromnej sympatii i przyjaźni (mówią razem!) dedykujemy nasze najnowsze zdjęcia.
 
„Synkopa”
Lucyna Owsińska - Piosenkarka
Biografia
O twórcy
Recenzje
Twórca o sobie
Wywiady
Zdjęcia