Wiesław Machejko - redaktor
Wiesław Machejko
Dziennikarz, publicysta, satyryk
Wspomnienia
ID-002247.doc
 
RRRR-MM-DD
Pożegnanie
Wiesław Machejko
 
To był grom z jasnego nieba. Jeszcze teraz trudno uwierzyć w tę nagłą śmierć. Poprzedniego dnia byliśmy razem z całą gromadą „pstrągów” na programie kabaretowym naszych kolegów – Janusza Słowikowskiego i Piotra Hertla w Teatrze Powszechnym pt. Małe miasteczka. Bawiliśmy się świetnie, ciesząc się, że te piosenki się nie starzeją i że przygotowywana książka o Studenckim Teatrze Satyry PSTRĄG i teksty w niej zawarte też dadzą się czytać i dziś. Książka jest gotowa do druku, przynajmniej Wiesiek zdążył postawić kropkę po ostatnim zdaniu.
Tylko, że On już jej nie zobaczy w witrynie księgarni. W nocy przyszedł zawał. To był już trzeci atak choroby, na którą Wiesiek cierpiał od wielu lat. Przechodził nawet operacje i związane z tym skomplikowane rehabilitacje.
Mówić, że choroba zawodowa, to nic nowego. W tym zawodzie... Bo był przede wszystkim dziennikarzem. Przez długie lata pracował w łódzkich gazetach, w końcu trafił do telewizji i tu się znakomicie sprawdzał jako komentator codziennych spraw, często w formie zjadliwej, ironicznej. W końcu był satyrykiem.
Równo 50 lat temu zakładaliśmy studencki teatr. Od początku wiedzieliśmy, że będzie to teatr satyryczny. Nazwę wymyślił Wiesiek, bo poza tym był melomanem, lubił Schuberta i często nucił jego „Pstrąga”. I stąd się wziął nasz PSTRĄG.
W teatrze należał do najważniejszych autorów. Pisał skecze i piosenki, ale jego teksty w każdym programie zawierały to, co najważniejsze i najbardziej aktualne. O tym był program, o czym Machejko pisał w tekstach. Dla nas to było oczywiste i potem staraliśmy się skromnie dopasować nasze teksty do Wieśkowej „ideologii”. A potem wspólnie byliśmy dumni, jak sala wybuchała śmiechem po odzywkach Wieśka w rodzaju: „Pałac Kultury przerobiliśmy na ogólnopolską centralną dzwonnicę!”, „Mamy Polskę od może do może”.
Był zapalonym wędkarzem. Często razem łowiliśmy, nieraz na granicy wędkarskiego prawa, nieraz z sukcesem, częściej, ot tak, żeby sobie spokojnie pogadać. Ale jak byliśmy na Mazurach, zawsze rano budził mnie kategoryczny „szept” Wieśka: „Tyś tu dla przyjemności nie przyjechał, wstawaj robaki kopać!”
Z książką o pstrągu nosił się od dawna. Mieliśmy ją pisać razem, ale doszliśmy do wniosku, że winowajca, do którego będą zgłaszane pretensje, powinien być jeden i niech mu inni pomagają w pisaniu. I tak było. Książka jest, trzeba ją tylko wydrukować. To będzie nasz obowiązek. Jak znam Machejkę, to w tym miejscu posłużyłby się ulubionym kalamburem: „Wieś nie doczekał”.
 
Leszek Skrzydło
„Gazeta Wyborcza”
 
 
 
 
 
 
ID-002248.doc
 
2004-05-29
Widziane zza mikrofonu
Każdego roku (od ilu to już lat?), gdy o tej porze właśnie z opolskiego amfiteatru orkiestra daje znać, że zaczyna się oto kolejny Festiwal Polskiej Piosenki, staje mi zawsze przed oczyma Festiwal dopiero drugi. Tamten premierowy koncert, z 1963 roku, pamiętam i wspominam dlatego, gdyż mieliśmy wówczas w Opolu jakże udany łódzki debiut. To był „Koci twist”, najmodniejszy wtedy taneczny rytm. Piosenka powstała w „Pstrągu”, tekst napisał Wiesław Machejko, muzykę skomponował Piotr Marczewski, a zaśpiewała Bronisława Glinkowska. Z tym „Twistem” jechaliśmy do Opola nieopierzeni, oczywiście z tremą, oczywiście w deszczu, ale przede wszystkim z błogosławieństwem Machejki. Nic więc dziwnego, że wróciliśmy… z tarczą, a piosenkę zaczęła nucić cała Polska.
 
„Gdy ci kot przebiegnie drogę
Nie mów, że to pech”
 
- państwo pamiętają ten prosty, a jakże trafiony pomysł na refren pióra redaktora Wiesława Machejki. Miał już za sobą filologiczne studia w Uniwersytecie, dziennikarskie etat w „Expressie” i przede wszystkim sukcesy swego ukochanego „Pstrąga”, studenckiego teatru satyry.
 
Zbigniew Zaliński
„Express Ilustrowany”
 
 
 
 
 
 
ID-002249.doc
 
2004-05-29
Redaktor słoneczko
Miał oczywisty dar rymowania, a przede wszystkim dar przenikliwego spojrzenia na polską codzienność tamtych dni. Ostrzem satyry – tak uważał zawsze – najcelniej jest wytknąć przywary, sprawiedliwie zwalczać błędy i najlepiej utrzeć nosa. Gdy zbyt zadarty. W śpiewanym hymnie „Pstrąga”, co oczywiste, do muzyki Schuberta, napisał tak:
 
„Po prostu do zabawy
wzywamy dzisiaj was
Są jednak pewne sprawy
z rzędu palących spraw
Zatem w zabawy rytmie
załatwmy sprawy te.
Jeśli się komuś przytnie
niech z nami śmieje się.”
 
Tak się złożyło, szczęśliwie dla mnie, że przez co najmniej dwadzieścia parę lat siedziałem „biurko w biurko” naprzeciw Niego, odbierając w gmachu przy Narutowicza lekcje dziennikarskiego fachu. W najtrudniejszych chwilach dodawał otuchy, był pogodny i pojednawczy. Nie pamiętam kto to powiedział – „Redaktor Słoneczko”; bo zwykle był ciepły w kontaktach i jakby rozpromieniony tym, że jest znów coś nowego do zrobienia. Skromny, z poczuciem taktu i ze swoimi ukochanymi tematami. Ryby, czyli karp na wigilijne stoły, żubr w Smardzewicach, Pilica, czyli woda dla Łodzi i kto by tam jeszcze zliczył kolejne. Zawsze prawdziwy, ale też nierzadko z ironiczną pointą, rozpoznawalną frazą i niepowtarzalnym stylem relacji. Odnosiłem jednak - - co może ważniejsze – odnoszę do teraz wrażenie, że sercem pozostawał ciągle w „Pstrągu”. O tym teatrze napisał magisterski dyplom, ostatnio – mimo choroby pracował nad książką o historii półwiecza studenckiej satyry w Łodzi. W tej mierze miał najlepsze wsparcie ukochanej żony Barbary*, niestrudzonej animatorki „pstrągowych” dziejów. Gdy „Kociego twista” włączyła do swego repertuaru Fryderyka Elkana, Machejce było miło. Nawet wtedy, gdy przerobiliśmy refren tak:
 
„Gdy ci czołg przejedzie nogę,
nie mów, że to pech
Czołg nam szczęście przynieść może…” itd. itd.
 
- To bardzo dobre odpowiadał, dodając – zrobi się wersję dla zespołów wojskowych na Kołobrzeg. We wtorek ten miniony, siedziałem parę krzeseł od niego w Powszechnym, gdzie dają pierwsze przedstawienia „pstrągowych” piosenek Słowikowskiego i Hertla. Przyszło wiele koleżanek i kolegów. I choć choroba od lat go nie opuszczała, był akurat w niezłej formie. Wieczorem, po spektaklu snuliśmy więc plany na złoty jubileusz.
Gdy w środę rano zadzwonił telefon i po drugiej stronie usłyszałem ściśnięty głos Leszka Skrzydły, że przed kwadransem Wiesiek odszedł i zostawił nas już samych na zawsze, nie mogłem tylko w przejmującej ciszy skonstatować, że pożegnał się najpiękniej, i ze wszystkimi, a my już niestety nie zdążyliśmy zanucić nocą jego ukochanego Schuberta
 
Zbigniew Zaliński
„Express Ilustrowany”
*Barbara Machejko - animatorka historii Studenckiego Teatru Satyry PSTRĄG
 
 
 
 
 
 
ID-002250.doc
2004-MM-DD
Tęsknota
 
Trudno pisać o spektaklu Małe miasteczka Janusza Słowikowskiego (teksty) i Piotra Hertla (muzyka), na którego premierze był jeszcze Wiesław Machejko, jeden ze współtwórców sukcesu teatru „Pstrąg”.
Los przyniósł mu takie pożegnanie – zobaczył w otoczeniu dawnych przyjaciół ostatni raz świat ich młodości, zapamiętany zachwyceniami i smuteczkami… Małe miasteczka – to przestrzeń ich przeżywania, nie konkretne miejsca, choć na scenie Teatru Powszechnego skojarzono je z rzeczywistością PRL.
Ale przecież choć często było „nie tak”, w „małych miastach nigdy deszcz nie pada”. Jestem pewna, że najtrudniej jest pisać nie o wielkich czynach, a o małych ludziach i małych zegarach, w czym Janusz Słowikowski był mistrzem nad mistrzami. Wystarczyło posłuchać, jak zaśpiewał na uroczystości związanej z promocją książki Piotra Słowikowskiego i Leszka Skrzydły „Parasolki, parasolki” kompozytor Piotr Hertel. Nadał wówczas tej piosence wymiar dramatycznej ballady o idealnych miasteczkach, których nie ma, ale do których będzie się zawsze tęsknić. Tak siła poetyckiej wyobraźni i talent dwóch wspaniałych artystów zamieniały zagracone podwórka w wiecznie pachnące ogrody. Straszny żal, że jednego z twórców „Pstrąga” – Wiesława Machejki – nie ma już z nami…
 
Małgorzata Karbowiak
„Kalejdoskop”
nr 7/2004 r.
 
 
 
 
 
 
 
Opracowała Helena Ochocka
Wiesław Machejko - Dziennikarz, publicysta, satyryk
Biografia
Książki
Nagrody i odznaczenia
Reportaże
Wspomnienia
Wywiady
Zdjęcia